poniedziałek, 9 marca 2015

Wiosna, Wiosna, Wiosna !!!

W Anglii zwiastuny wiosny pojawiają się już w lutym, choć wyjątkowo w tym roku było zimno. W normalnych jednak warunkach, kiedy w Polsce jest przedwiośnie to tu jest już wiosna pełną parą.
Jak wiosna to oczywiście żonkile, tulipany, hiacynty i krokusy. Wiosenne kwiaty kolorami swoimi upiększają nam domy. Budzimy się do życia, słońce dłużej świeci, dzień zaprasza na spacery. Nie ma nic lepszego nad ruch na świeżym powietrzu. Aby jednak ten spacer miał pozytywny czynnik rzeźbiący ciało (wszak po zimie odwrotnie niż u zwierząt zmagazynowały się nam zapasy), polecam energiczny marsz z kijami, czyli inaczej Nordic Walking.
Nordic Walking to sport zapoczątkowany w Finlandii, jako trening narciarzy biegowych, którzy chcąc nie wypaść z formy latem trenowali maszerując bez nart z samymi kijami. Mało jeszcze popularny w Anglii, no przynajmniej ja takich maszerujących tu jeszcze nie spotkałam. W Polsce natomiast chodzą i seniorzy i juniorzy, bo to przyjemny sport, który nie obciąża stawów tak jak bieganie, i dla kręgosłupa jest zdrowszy. Podczas tego sportu pracuje aż 90% mięśni całego ciała, dla porównania przy bieganiu 60%. Pracują mięsnie kończyn dolnych i górnych, a także tułowia barku ramion i brzucha. Spala się też więcej kalorii, bo aż 400 kcal na godzinę, podczas gdy przy zwykłym chodzeniu spala się 280 kcal.
Można tak chodzić ile dusza zapragnie, gdyż jest to przyjemność i dla ciała i ducha. Człowiek się dotlenia i poziom szczęścia wzrasta. Aktywność fizyczna jest naturalnym antydepresantem, podnosi hormony szczęścia, czyli endorfiny, serotoninę i dopaminę.
Wychodzę więc z pewną nieśmiałością, do mojego pobliskiego parku, wszak wszędzie dookoła albo spacerujący „normalnie”, albo biegający studenci - a tu nagle dziwne zjawisko z kijami, w dodatku, już trochę wiosen przeżyło! Trudno. Maszeruję z kijami, wdycham wiosenne powietrze, podziwiam przyrodę, uśmiecham się do studentów i mówię witaj wiosno!
A za rogiem Wielkanoc. O wyższości świąt Wielkanocnych nad Świętami Bożego Narodzenia tu w Anglii bardzo trudno się wypowiedzieć. Jest po prostu wiosennie z bogactwem jaj czekoladowych. Angielskie słowo Easter najprawdopodobniej pochodzi od anglo-saksońskiej bogini wiosny i odrodzenia Eostre. Z Eostre łączone było jajo jako symbol odrodzenia, a także zające i króliki jako symbol płodności.
Kuchnia angielska na Wielkanoc znowu serwuje pieczyste na lunch, tylko, że tym razem jagnięcinę lub szynkę przy akompaniamencie jak zwykle pieczonych ziemniaków i warzyw. Jedynie deser się trochę różni, przynajmniej z zewnątrz, bo w środku to samo, czyli ciasto bogato-rodzynkowe. Easter Simnel Cake, bo o nim mowa jest charakterystyczny, dlatego, że zdobi się go 11 kuleczkami z marcepanu symbolizujących dobrych apostołów.
Jada się też Hot Cross Buns, czyli bułeczki z rodzynkami udekorowane krzyżem. Dawniej jedzone w Wielki Piątek, ale współcześnie tak jak i jajka można je kupić w sklepach już od stycznia. Nic więcej szczególnego w kulinariach Anglicy sobie na Wielkanoc nie wypracowali. Nie to co w Polsce! Tu dopiero jest rozmach! Ach te mazurki, baby, serniki, paschy – to tylko na słodko – a przecież jest jeszcze bogactwo dań mięsnych: szynki, kiełbasy, pasztety, dania z jajek, żurek, no i bigos – dobry na każdą okazję. Oj Polska Wielkanoc jest niesamowicie bogata. A mówi się, że Anglicy mają tradycje – no nie wiem – na pewno nie w świątecznej kuchni. 



Póki co podajemy przepis na angielskie tradycyjne wielkanocne drożdżowe bułeczki, do których koniecznie trzeba użyć mąki chlebowej. Jak zwykle sugerujemy zmieszać mąkę białą z razową, aby były zdrowsze.

Hot Cross Buns
Składniki:

200 ml mleka
60 ml wody
60 g masła
50 g cukru
1 jajko
14 g suszonych drożdży
450 g mąki chlebowej (można zmieszać z razową)
1 łyżeczka soli morskiej
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka startej gałki muszkatołowej
1 łyżeczka zmieszanych przypraw mixed spice (anyż, cynamon, goździki, kminek, imbir)
80 g mieszanki suszonych owoców: rodzynki, żurawina, brzoskwinie, wiśnie, śliwki itp.
2 łyżki kandyzowanej skórki z cytrusów
2 łyżki mąki
Miód do glazury

Mleko i wodę podgrzewamy lekko na małym ogniu. Przelewamy do miski, dodajemy drożdże, odstawiamy. W garnku roztapiamy masło. Przesianą mąkę wsypujemy do dużej miski, dodajemy sól, przyprawy i cukier i mieszamy. Do mąki wlewamy roztopione masło, mleko z drożdżami i rozmieszane jajko. Mieszamy ciasto i wygniatamy ok. 10 minut na stole. Następnie przekładamy ciasto do miski, przykrywamy ściereczką i pozostawiamy do wyrośnięcia na ok. 1 godzinę.
Po godzinie dodajemy suszone bakalie i wygniatamy ponownie ciasto. Dzielimy ciasto na ok 20 kulek i układamy na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem. Przykrywamy ściereczką i pozostawiamy na 30 minut do wyrośnięcia.
W międzyczasie mieszamy 2 łyżki mąki z 2 łyżkami wody (lub więcej w zależności od gęstości ciasta) tak, aby uzyskać gęstą masę. Na bułeczkach robimy dekorację krzyżykami, nakładając ciasto łyżeczką.
Pieczemy w temp ok 190 C przez 15-20 minut na złotobrązowy kolor. Po upieczeniu przekładamy na kratkę do wystygnięcia i smarujemy cienką warstwą miodu płynnego.
Bułeczki jemy przekrojone i posmarowane masłem, najlepiej lekko ciepłe.


A wiosna przyszła pieszo.
Już kwiatki za nią spieszą,
Już trawy przed nią rosną
I szumią – Witaj wiosno.