W
Anglii zwiastuny wiosny pojawiają się już w lutym, choć wyjątkowo w tym roku było
zimno. W normalnych jednak warunkach, kiedy w Polsce jest przedwiośnie to tu
jest już wiosna pełną parą.
Jak
wiosna to oczywiście żonkile, tulipany, hiacynty i krokusy. Wiosenne kwiaty
kolorami swoimi upiększają nam domy. Budzimy się do życia, słońce dłużej świeci,
dzień zaprasza na spacery. Nie ma nic lepszego nad ruch na świeżym powietrzu. Aby
jednak ten spacer miał pozytywny czynnik rzeźbiący ciało (wszak po zimie
odwrotnie niż u zwierząt zmagazynowały się nam zapasy), polecam energiczny marsz
z kijami, czyli inaczej Nordic Walking.
Nordic
Walking to sport zapoczątkowany w Finlandii, jako trening narciarzy biegowych,
którzy chcąc nie wypaść z formy latem trenowali maszerując bez nart z samymi
kijami. Mało jeszcze popularny w Anglii, no przynajmniej ja takich
maszerujących tu jeszcze nie spotkałam. W Polsce natomiast chodzą i seniorzy i
juniorzy, bo to przyjemny sport, który nie obciąża stawów tak jak bieganie, i
dla kręgosłupa jest zdrowszy. Podczas tego sportu pracuje aż 90% mięśni całego
ciała, dla porównania przy bieganiu 60%. Pracują mięsnie kończyn dolnych i
górnych, a także tułowia barku ramion i brzucha. Spala się też więcej kalorii,
bo aż 400 kcal na godzinę, podczas gdy przy zwykłym chodzeniu spala się 280
kcal.
Można
tak chodzić ile dusza zapragnie, gdyż jest to przyjemność i dla ciała i ducha.
Człowiek się dotlenia i poziom szczęścia wzrasta. Aktywność fizyczna jest
naturalnym antydepresantem, podnosi hormony szczęścia, czyli endorfiny,
serotoninę i dopaminę.
Wychodzę więc z pewną nieśmiałością, do mojego pobliskiego parku, wszak wszędzie dookoła
albo spacerujący „normalnie”, albo biegający studenci - a tu nagle dziwne
zjawisko z kijami, w dodatku, już trochę wiosen przeżyło! Trudno. Maszeruję z
kijami, wdycham wiosenne powietrze, podziwiam przyrodę, uśmiecham się do
studentów i mówię witaj wiosno!
A
za rogiem Wielkanoc. O wyższości świąt Wielkanocnych nad Świętami Bożego
Narodzenia tu w Anglii bardzo trudno się wypowiedzieć. Jest po prostu wiosennie
z bogactwem jaj czekoladowych. Angielskie słowo Easter najprawdopodobniej
pochodzi od anglo-saksońskiej bogini wiosny i odrodzenia Eostre. Z Eostre łączone
było jajo jako symbol odrodzenia, a także zające i króliki jako symbol płodności.
Kuchnia
angielska na Wielkanoc znowu serwuje pieczyste na lunch, tylko, że tym razem
jagnięcinę lub szynkę przy akompaniamencie jak zwykle pieczonych ziemniaków i
warzyw. Jedynie deser się trochę różni, przynajmniej z zewnątrz, bo w środku to
samo, czyli ciasto bogato-rodzynkowe. Easter Simnel Cake, bo o nim mowa jest charakterystyczny,
dlatego, że zdobi się go 11 kuleczkami z marcepanu symbolizujących dobrych
apostołów.
Jada
się też Hot Cross Buns, czyli bułeczki z rodzynkami udekorowane krzyżem. Dawniej
jedzone w Wielki Piątek, ale współcześnie tak jak i jajka można je kupić w
sklepach już od stycznia. Nic więcej szczególnego w kulinariach Anglicy sobie
na Wielkanoc nie wypracowali. Nie to co w Polsce! Tu dopiero jest rozmach! Ach
te mazurki, baby, serniki, paschy – to tylko na słodko – a przecież jest
jeszcze bogactwo dań mięsnych: szynki, kiełbasy, pasztety, dania z jajek, żurek,
no i bigos – dobry na każdą okazję. Oj Polska Wielkanoc jest niesamowicie bogata.
A mówi się, że Anglicy mają tradycje – no nie wiem – na pewno nie w świątecznej
kuchni.
Póki
co podajemy przepis na angielskie tradycyjne wielkanocne drożdżowe bułeczki, do
których koniecznie trzeba użyć mąki chlebowej. Jak zwykle sugerujemy zmieszać
mąkę białą z razową, aby były zdrowsze.
Składniki:
200 ml mleka
60 ml wody
60 g masła
50 g cukru
1 jajko
14 g suszonych drożdży
450 g mąki chlebowej (można zmieszać z razową)
1 łyżeczka soli morskiej
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka startej gałki muszkatołowej
1 łyżeczka zmieszanych przypraw mixed spice (anyż, cynamon, goździki, kminek, imbir)
80 g mieszanki suszonych owoców: rodzynki,
żurawina, brzoskwinie, wiśnie, śliwki itp.
2 łyżki kandyzowanej skórki z cytrusów
2 łyżki mąki
Miód
do glazury
Mleko
i wodę podgrzewamy lekko na małym ogniu. Przelewamy do miski, dodajemy drożdże,
odstawiamy. W garnku roztapiamy masło. Przesianą mąkę wsypujemy do dużej miski,
dodajemy sól, przyprawy i cukier i mieszamy. Do mąki wlewamy roztopione masło,
mleko z drożdżami i rozmieszane jajko. Mieszamy ciasto i wygniatamy ok. 10
minut na stole. Następnie przekładamy ciasto do miski, przykrywamy ściereczką i
pozostawiamy do wyrośnięcia na ok. 1 godzinę.
Po
godzinie dodajemy suszone bakalie i wygniatamy ponownie ciasto. Dzielimy ciasto
na ok 20 kulek i układamy na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem.
Przykrywamy ściereczką i pozostawiamy na 30 minut do wyrośnięcia.
W
międzyczasie mieszamy 2 łyżki mąki z 2 łyżkami wody (lub więcej w zależności od
gęstości ciasta) tak, aby uzyskać gęstą masę. Na bułeczkach robimy dekorację
krzyżykami, nakładając ciasto łyżeczką.
Pieczemy
w temp ok 190 C przez 15-20 minut na złotobrązowy kolor. Po upieczeniu
przekładamy na kratkę do wystygnięcia i smarujemy cienką warstwą miodu
płynnego.
Bułeczki
jemy przekrojone i posmarowane masłem, najlepiej lekko ciepłe.
A wiosna przyszła pieszo.
Już kwiatki za nią spieszą,
Już trawy przed nią rosną
I szumią – Witaj wiosno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz