czwartek, 31 grudnia 2020

Jak Sylwester II... dał nam Sylwestra!

W tym roku na Sylwestra szaleć będziemy na białej sali. Czyli pójdziemy spać. Jak Pan Bóg przykazał. No bo niby gdzie tu pójść? Żyjemy w zwariowanych czasach! Covid determinuje wszystko, a na pewno wpływa na nastrój. Teraz, w zarządzonej nam IV strefie pandemii to już doprawdy nic tylko siedzieć i płakać! I bać się! Ale nie róbmy tego! Przeczekamy. I doczekamy się lepszych czasów. Wyjdziemy wreszcie z naszych domów i kryjówek. Uściskamy się i przytulimy do siebie. Dlatego z wybiciem zegara o północy, cieszmy się jednak! Ten okropny rok wreszcie się kończy, a Nowy (musimy w to wierzyć), przyniesie nam wszystkim spokój i powrót do przynajmniej jakiejś „normalności”. Choć tu akurat wielu ludzi powie, że tej dawnej „normalności” już wcale nie pragnie! I ja ich po części rozumiem! Na lodówce przywiesiłam sobie obserwacje Olgi Tokarczuk, jakże trafne! Oto fragment:

„Dla mnie już od dłuższego czasu, świata było za dużo. Za dużo, za szybko, za głośno. Nie mam „traumy odosobnienia” i nie cierpię z tego powodu, że nie spotykam się z ludźmi. Nie żałuję, że zamknęli kina, jest mi obojętne, że nieczynne są galerie handlowe. Martwię się tylko, kiedy pomyślę o tych wszystkich, którzy stracili pracę. Kiedy dowiedziałam się o zapobiegawczej kwarantannie, poczułam coś w rodzaju ulgi i wiem, że wielu ludzi czuje podobnie, choć się tego wstydzi. Moja introwersja długo zduszana i maltretowana dyktatem nadaktywnych ekstrawertów, otrzepała się i wyszła z szafy... Życie toczy się a jakże, ale w zupełnie innym rytmie.”

Ten „rytm”, to w naszych covidowych czasach ani nie charleston ani ogniste tango czy samba, a co najwyżej powolny kujawiak, zwany też „śpiącym” lub „kolebanym”. Ha! Cóż! Skoro się na Sylwestra nigdzie nie pójdzie, to przynajmniej warto się czegoś o nim dowiedzieć. Obchodzi się go w Europie od X wieku. A historia ma się następująco: proroctwa Sybilli zapowiadały (ze stuprocentową pewnością!), że w roku tysięcznym nastąpi koniec świata. Stać się to miało za sprawą smoka Lewiatana, który jak wieść niosła, siedział w lochach Lateranu (ówczesnej siedzibie papieży), uwięziony tam przez papieża Sylwestra I. Paszczę miał związaną poświęconą nicią i zakneblowaną pieczęcią rybaka ze znakiem krzyża. Siedział tam długo, bo od IV wieku, ale oto zbudzić się miał pamiętnej nocy z 999 na 1000 rok. Legendę tę przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie, napięcie rosło, aż dosięgnęło zenitu. Wyobraźnia podpowiadała nieszczęsnym ludziom przerażające obrazy. Lewiatan skruszy pieczęć, zerwie łańcuchy, wydostanie się z lochów i ziejąc ogniem, spali niebo i ziemię. Oj, powiało grozą!

Kiedy nastał już wreszcie ten 999 rok, a kolejny papież przybrał imię Sylwestra II, w samym Rzymie i wszystkich krajach chrześcijańskiej Europy nastąpiła zbiorowa histeria i panika. Przerażeni ludzie barykadowali się w domach, płakali, rwali włosy z głowy i bijąc się w piersi, czynili pokutę. Już widzieli oczyma duszy swoją straszną śmierć w płomieniach. Potwór miał się pojawić lada chwila. Co odważniejsi mieszkańcy Rzymu wylegli na ulice (ciekawość robi swoje). Dzwony kościelne biły na trwogę i oczy wszystkich skierowały się na most św. Anioła. Według przepowiedni, to tam miał się pojawić ziejący ogniem Lewiatan. Ale się nie pojawił. Wybiła północ... a tu nic! Rozpacz i przerażenie błyskawicznie zamieniły się w euforyczną radość. Ludzie powybiegali z domów i kryjówek, ściskali się, śmiali, śpiewali i w świetle pochodni tańczyli do białego rana. Na placach i ulicach Rzymu i całej uszczęśliwionej Europy. Papieżowi Sylwestrowi też ulżyło, wobec czego udzielił swego błogosławieństwa „Urbi et Orbi” („Miastu i Światu”) na Nowy Rok i nowe tysiąclecie. I od tamtych czasów, stało się to tradycją.

Papież Sylwester II (miejmy go w łaskawej pamięci) dał nam powód do szalonych zabaw, bali, hulanek, uczt i maskarad. I faktycznie jest się z czego cieszyć! Wszak potwór ziejący ogniem siedzi zamknięty w lochach jak i siedział. Od niego chyba nie grozi nam zagłada. Ale czy mamy w nadchodzącym roku wielki powód do radości? No ja nie wiem! Miejmy nadzieję! Bo nadzieję trzeba mieć jednak zawsze. I tego trzymajmy się w Nowym 2021 Roku. I bądźmy zdrowi!

Ewa Kwaśniewska Śliwowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz