W Anglii wiele się dzieje w tych jesiennych dniach. Ledwo
przeżyliśmy Halloween, teraz wszyscy
żyją Bonfire Night, za chwilę będzie Remembrance Day.
Duchy już odprawiliśmy, fajerwerki strzelają dookoła, czerwone
papierowe maki przypięte do ubrań ludzie noszą od kilku tygodni. A jeszcze
sklepy, już od jakiegoś czasu przygotowują się do Świąt Bożego Narodzenia. Jak
w garncu! Obłęd!
Ale na razie żyjemy 5-tym listopada, bo tego dnia jest Noc Guya
Fawkesa lub inaczej Noc Fajerwerków!
W 1605 roku grupa angielskich katolików pod przewodnictwem Guya
Fawkesa uknuła spisek prochowy i podjęła się próby wysadzenia angielskiego
parlamentu i króla Jakuba I.
Spisek się nie udał, a sprawców stracono. Konflikt katolików z nowo
powstałym kościołem anglikańskim był bardzo poważny. No cóż, taki rozwód ze Stolicą
Apostolską za czasów Henryka VIII skutkował w tragiczne konsekwencje. I
wszystko dla kobiety, choć może bardziej dla potomka? Dziwne jest to, jak
poważne rzeczy mają swoje źródło w wydawać by się mogło błahej sprawie, bo
chodziło tylko o rozwód. Ale rozwód króla, to nie takie sobie nic, trzeba było
zerwać z całym katolicyzmem. I podziwiam Henryka za taką odwagę.
Podczas gdy w ówczesnej Anglii szerzył się terroryzm spowodowany brakiem
religijnej tolerancji, Polska była „państwem bez stosów”. Wielu wyznawców
różnych religii przybywało do naszego kraju, aby spokojnie żyć i wyznawać swoją
wiarę.
I gdy 400 lat temu katolicy walczyli o swoje, to dzisiaj Anglia z powodu
tej nieudanej okazji świętuje Bonfire Night.
Pokazy fajerwerków są w całym kraju jak i palenie na stosie kukieł Guya Fawkesa.
Brytyjczycy organizują imprezy w pubach i w domach. Byliśmy kiedyś na takim
spotkaniu, u Polaków w Londynie (katolików notabene), gdzie po kilku drinkach wszyscy
wyszliśmy do typowego angielskiego ogrodu postrzelać sztucznymi ogniami.
I bawią się katolicy z anglikanami, luteranami, kalwinami… i żadne
religie świata nie są dyskryminowane. Niesamowite!
I o co właściwie kaman?
No, teraz to już tylko o fun! Cheers!
No, teraz to już tylko o fun! Cheers!
A jak już się tym listopadowym wieczorem podczas strzelania fajerwerków
za bardzo schłodzisz to najlepiej rozgrzać się zupą, prostą, ale pożywną. O tej
jesiennej porze warzywa korzeniowe są najsmaczniejsze, dlatego będzie to zupa z
selera. Oby Was ten seler nie zniechęcił, bo mimo mocnego selerowego smaku jest
pyszna i nawet lubią ją moje córki.
Krem z selerów i ziemniaków z aromatem trufli
Składniki:
2 średnie bulwy selera korzeniowego
5 średnich ziemniaków
oliwa
250 g opakowanie sera mascarpone
sól, pieprz
1,5 l bulionu
kilka pieczarek
masło (najlepiej klarowane)
oliwa truflowa
ewentualnie pasta truflowa
Na oliwie podsmażamy cebulę do zeszklenia i dodajemy pokrojone w
kawałki seler i ziemniaki, zalewamy bulionem do gęstości jaką lubimy, gdy
warzywa zmiękną miksujemy je na gładką masę i następnie dodajemy ser i ponownie
miksujemy. Doprawiamy solą i pieprzem. Zupę dekorujemy podsmażonymi na maśle
plasterkami pieczarek i polewamy oliwą truflową. Możemy jeszcze dodać pastę
truflową. Pycha!
W wersji luksusowej można zupę udekorować plastrami trufli, choć
zupa jest też wspaniała i bez nich. Taka zupa ze względu na aromat trufli może
być podana z winem z Piemontu Barolo albo Barbera lub Barbaresco. Jeśli ktoś
woli jednak białe wino do białej zupy to może być piemonckie Gavi.
My w tym roku podziwiamy fajerwerki przez okno.
Nasze córki są zachwycone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz